„Nie bierz jeńców”

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kolejne zawody na średnim dystansie za mną. Tym razem rywalizacja w imprezie Volvo Triathlon Series w Nieporęcie. Co prawda zawody były zorganizowane Białobrzegach, ale mniejsza o to. Dystans 1/4 IRONMANa miał być kolejnym sprawdzianem formy przed sierpniowymi olimpijkami.

Cieszyłem się z faktu, że będę mógł rywalizować na lokalnym gruncie – w miejscu, które jest mi znane. Byłem także zadowolony z faktu, że tak wielu znajomych startuje na tych zawodach. Z jednej strony fajnie, będzie przyjazna atmosfera i wzajemna motywacja, ale z drugiej czułem lekkie ciśnienie, żeby zrobić konkretny wynik. Zwłaszcza, że ostatnio w Przykonie wyszarpałem 2 miejsce w generalce.

Pływanie poszło mi bardzo sprawnie. Wyszedłem z wody na trzeciej pozycji. Trochę jestem zdziwiony tym faktem. Nie płynąłem jakoś rewelacyjnie (rwałem tempo), nie miałem za kim draftować, a ostatnią prostą mogłem popłynąć trochę szerzej (optymalną linią). Co ciekawe zawody w Niepo charakteryzują się tym, że około 40 metrów bieganie się po Zalewie Zegrzyńskim. Nie, nie bawiliśmy się w Jezusa. Po prostu biegnie się, bo wody jest do kolan na odcinku kilkudziesięciu metrów od brzegu. Przynajmniej do moich kolan. To był niewątpliwy handicap dla mnie, bo mogłem biec dalej niż inni, nie męcząc się specjalnie. Tam gdzie inni już delfinowali, ja dopiero zaczynałem swój rajd niczym Mitch Buchannon ze Słonecznego patrolu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Bardzo dobrze jechało mi się na rowerze. Kolejne zaskoczenie. Rower to przecież dla mnie, niemal zawsze, droga przez mękę. Zmiana T1 była (wreszcie) niemal książkowa,  nie licząc lekkiego szarpania się z pianką tuż przed wejściem do strefy. W każdym razie zasuwałem, ile fabryka dała, gdy tylko znalazłem się na rowerze. Nie było wiatru, trasa była równa, a w połowie pierwszego kółka wyprzedził mnie Wania Waniewski, którego starałem się trzymać na dystans. Ten przepisowy dystans. To wszystko sprawiło, że były warunki, żeby powalczyć. Starałem się utrzymać za Waniewskim i triathlonistą, który robił z nim zmiany (jak mawiał swego czasu Mikołaj Luft, udzielając wywiadu po zakończonych zawodach – bodajże w Malborku – wszystko w ramach przepisów:) . Jechali w miarę równo, więc wystarczyło utrzymać tempo 40 km/h:)

Na dziewiątym kilometrze był wypadek, który trochę mnie zmroził. Widząc zawodników, którzy zatrzymali się, żeby pomóc poszkodowanym, postanowiłem nie robić sztucznego tłoku i nie powodować dodatkowego zagrożenia na jezdni, która była już w połowie zablokowana. W każdym razie byłem wyczulony podwójnie i starałem się jeszcze dokładniej obserwować wszystko co się wokół mnie dzieje.

Na biegu dostałem (zdaje się, że od trenera) hasło , które było moim motywatorem dnia: „nie bierz jeńców”. Pierwsze kilometry poleciałem mocno.Chyba za mocno, bo miałem kolkę i oddychałem bardzo płytko. Na drugim kółku było już lepiej. Ustabilizowałem tempo i starałem się je podkręcać. Jednak ten plan nie był łatwy do zrealizowania.

Ostatnie dwa kilometry to już duże zmęczenie, ale starałem się jeszcze coś z siebie wykrzesać. Na finiszu byłem bardzo zadowolony i w tej euforii nie czułem zupełnie mięśni i tego strasznego zmęczenia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Na mecie już tylko medal, gratulacje, całusy i duża radość, że znowu dałem radę.

PS Jestem zobowiązany podziękować zawodnikom i trenerom Trinergy. Kibicowaliście niesamowicie. Wasze wsparcie było nieocenione i dawało niesamowitego kopa. To był naprawdę piękny dzień, między innymi dzięki Wam! Ciesze się, że jestem w Waszym Teamie. Hell yeah!

pudło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.