Stojąc na starcie Maratonu Warszawskiego zawsze czuję ten sam dreszcz emocji. Niezależnie od tego czy biegnę jako zając, czy jako zawodnik mający w planach zamach na życiówkę. Tuż przed godziną dziewiątą z głośników wybrzmiewa „Sen o Warszawie”, tętno przyspiesza, a nogi nie mogą ustać w miejscu…
Trójka połamana
Napisz odpowiedź