Już za tydzień kolejna edycja Maratonu Warszawskiego. Biegu dla mnie szczególnego, ponieważ to w Warszawie, siedem lat temu, debiutowałem na dystansie 42 km i 195 metrów. 28 września na starcie MW stanie ponad 10 tysięcy biegaczy. Tym samym bieg przystąpi do walki o awans do pierwszej ligi maratonów europejskich. Mam cichą nadzieję, że za kilka lat MW będzie równie liczny jak maraton w Berlinie czy Paryżu.
Historia Maratonu Warszawskiego silnie łączy się z osobą Tomasza Hopfera, który był pomysłodawcą biegu (wówczas pod nazwą Maratonu Pokoju). Pierwsza edycja odbyła się w 1979 roku. Frekwencja był niebywała jak na tamten czas. Maraton ukończyło 1861 osób, co jest ewenementem na skalę europejską porównując liczebność uczestników z ówczesnymi maratonami. Pierwszy Maraton Pokoju wygrał Kazimierz Pawlik z czasem 2:11:34. Warto jednak zaznaczyć, że trasa miała niecałe 41 km.
Niestety Maraton nie rozwijał się w tak zawrotnym tempie jak, jemu podobne, imprezy na starym kontynencie. Szczególnie w latach dziewięćdziesiątych nastąpił spadek zainteresowania udziałem w zawodach. Nie było już lokomotywy w postaci Tomasza Hopfera, a idea Maratonu nie miała już takiej siły co dawniej. Momentem przełomowym okazał się rok 2002. Istniało duże prawdopodobieństwo, że tamta edycja w ogóle nie doszłaby do skutku. Na szczęście udało się ją zorganizować i ponad 300 osób miało możliwość rywalizowania na królewskim dystansie.
Ideę Maratonu Pokoju reaktywował – człowiek orkiestra – Marek Tronina. To dzięki niemu i małej grupie zapaleńców udało się odbudować Maraton i przywrócić mu dawny blask. To on, dzięki wielkiej pracy i uporowi, stworzył profesjonalne zawody (mimo niewielkich zasobów), które stopniem przygotowania nie odbiegają od liczniejszych światowych maratonów.
W styczniu 35. PZU Maraton Warszawski otrzymał nagrodę 79. edycji plebiscytu „Przeglądu Sportowego” w kategorii Masowa Impreza 2013 roku. Statuetkę odbierał szef Fundacji Maratonu Warszawskiego Marek Tronina, który podczas uroczystej gali mówił tak: Nawet nie wiecie Państwo jakie ta chwila ma dla mnie znaczenie. Kiedy 12 lat temu wymyśliliśmy sobie, że podniesiemy z popiołów Maraton Warszawski, który wtedy był w straszliwym kryzysie, nie przeszło nam przez myśl, że będziemy kiedyś stać w tym miejscu. W tej chwili muszę podziękować tym wszystkim, już nie tysiącom, a kilkunastu tysiącom osób, które dołożyły swoją cegiełkę. Chciałbym tą statuetkę zadedykować wszystkim tym, którzy też kiedyś upadli, i którzy myślą, że już wszystko skończone. Naprawdę można wygrać. Tylko trzeba ciężko pracować.
Już niedługo będzie można usłyszeć strzał startera, a na ulicach Warszawy pojawi się (pierwszy raz w historii polskiego maratonu) ponad 10 tysięcy uczestników. Jestem dumny, że będę mógł uczestniczyć w tym święcie biegania.
Źródła:
http://www.magazynbieganie.pl/magia-wielkich-liczb-najwieksze-maratony-na-swiecie/