Na kolejnym kilometrze mija mnie Piotrek Maj z Trinergy. Ze spokojem, ale stanowczo mówi do mnie – robimy swoje! i mocno przybija piątkę. Wtedy pomyślałem sobie: –Skurczybyk, będzie mocny. No i nie pomyliłem się. Piotrek wykręcił mistrzowski czas (2h 48min.).
Relacja z maratonu – część druga
Napisz odpowiedź